Spisek dziejów.

Początek wieku XX, był okresem rozwoju techniki i przemysłu. Ludziom, w większości, bardzo dobrze się powodziło. Rozwój techniczny sprawił, ze siła koni wykorzystywana do tej pory pomału była odstawiana na bok i zastępowana siłą silników parowych. Niektórzy entuzjastycznie podchodzili do nowej technologii, być może obawiając się dosyć małego rozwoju techniki. W końcu zdarzały się takie sytuacje ze czasem z dnia na dzień wynajdywano, coraz to różne przedmioty. Okres ten dawał duże możliwości nie tylko osobom prywatnym, które mogły inwestować na giełdzie Nowojorskiej, ale i dużym, nawet, przedsiębiorstwom takim jak spółka White Star Line. Właśnie to ta spółka, miedzy innymi postawiła na postęp i zainwestowała w budowę największych transatlantyków świata. Transport transatlantycki był wtedy jedyną droga transportu przez ocean z Europy do Ameryki, więc inwestycje na tej drodze zawsze się opłacały nawet dla takiej spółki jak WSL. Firma ta od początku swojego istnienia dobrze była widziana w oczach pasażerów i od razu zyskała sobie dozę zwolenników. Dzięki takim statkom jak Adriatic i Oceanic, WSL była rozpoznawana na całym niemalże świecie. Jej głównym i najgroźniejszym konkurentem stała się linia Cunard, która kilka lat wcześniej, od budowy liniowców linii White Star, zbudowała swoje dwa największe okręty pasażerskie – Lusitanie i Mauretanie.

Co jednak sprawiało, że WSL stała się bardziej lubianą firmą przewoźniczą od Cunard? WSL stawiała na luksus i wygodę podróży, w takich warunkach jak w najlepszych hotelach świata (oczywiście mowa tutaj o pierwszej klasie), poczucie bezpieczeństwa pasażerów dzięki wodoszczelnym grodziom przedziałowym i wielu udogodnieniom, dzięki którym pasażer czuł się tutaj jak u siebie w domu, a nie jak na statku.

W wielu krajach, powstawały nowe zakłady stoczniowe, dając wtedy szanse budowy statków dla nowo otwartych linii żeglugowych. Przykładem może być Dania, w której w latach 1908 – 1912, otwarto 4 nowe linie żeglugowe, porównywalne z WSL oraz CL. Co jednak dawało tak duże zapotrzebowanie na okręty pasażerskie? Na odpowiedź na to pytanie, może posłużyć ówczesna sytuacja polityczna i społeczna na świecie. Otóż, jak wiemy Stany Zjednoczone były jednym z najlepiej rozwiniętych oraz najbardziej prosperujących krajów na świecie, toteż przez ten fakt uważano go za kraj wyzwolony. Nie wątpliwie symbolem wyzwolonej Ameryki jest Statua wolności, która w 1865 została podarowana Amerykanom w prezencie od Francji. Masa ludzi w Europie nie posiadała również swojego domu, posagu czy też pieniędzy aby godnie żyć. Dlatego uważali ze „lepsze jutro” znajda w Stanach Zjednoczonych. Być może, wyda się to paradoksalne, ale armatorom, najwięcej pieniędzy przyswajali głównie emigranci. Kurs takiego statku ze średnią prędkością 17 węzłów trwał przeszło tydzień w jedna stronę, z około tysiącem pasażerów na pokładzie. Dlatego więc zaczęto budować jednostki o większej masie kadłuba, aby na pokładzie tego statku pomieścić jak największą ilość pasażerów. Na przełomie wieków XIX i XX zbudowano i zwodowano od 150 do 200 jednostek, o masie kadłuba od 15 000 ton, na napęd parowy. Tak duże jednostki pływające, przykuwały nie tylko uwagę prasy, ale i też zwykłych ludzi, którzy przez ten okres czasu przebywali w mieście stoczniowym.

Patrząc szerzej na arenę światową, zauważamy nagły zwrot w konstrukcjach oraz w podziale społecznym na statkach. Przyczyną było niewątpliwie wybuch pierwszej oraz drugiej wojny światowej.

Większość „czterokominiowców” nie dotrwało do połowy XX-go wieku. Co było tego przyczyną? Odpowiedź nasuwa się sama. Większość z nich zostało zatopionych podczas wojen, jako statki szpitalne, a w szczególnych przypadkach jako statki pasażerskie. Okres, wielkich balów, kotylionów, podziału na klasy skończył się wraz z końcem drugiej wojny światowej. Armatorzy zrozumieli, ze nie można lekceważyć człowieka tylko przez to że nie ma pieniędzy, czy też dachu nad głową. Ale istniał również inny, mniej znany, powód zmiany sposobu podróżowania przez ocean atlantycki – technologia. Doświadczenie wojen, dało światu bardzo dużo zła, ale i dużo dobra – pod względem technologicznym. Zaczęto budować samoloty, czołgi, samochody a co najważniejsze zaczęto ulepszać statki wojenne, szpitalne oraz pasażerskie. To właśnie dzięki samolotom, podróżowanie przez Atlantyk stało się bardziej atrakcyjne i opłacalne dla zwykłego, potencjalnego konsumenta, niż podróż statkiem. Armatorzy zaczęli się bać że stracą klientów. Dlatego postanowili likwidować klasy społeczne, zastępując je tylko dwoma klasami o porównywalnych standardach. Były to klasa pierwsza i klasa kabinowa. Różnicą pomiędzy nimi było to, że klasa pierwsza posiadała dodatkowe wyposażenie kabin(np. lodówki, radio, czy nawet większa ubikacja).

Wróćmy teraz na chwile do WSL. To prawda że ta linia była bardzo dobrze odbierana przez pasażerów, ale trzeba zauważyć że na początku swojego istnienia, nie była w posiadaniu rodziny Ismay’ów. Dopiero, kiedy ojciec Bruca Ismay’a wykupił upadającą już z braku pieniędzy działalność, zaczęła ona dobrze prosperować i pomału nabierać sił.

Stosunek armatorów do pasażerów zmienił się po brutalnej rzeczywistości, jaką była pierwsza, a w szczególności druga wojna światowa. Należy zauważyć, że dopiero po drugiej wojnie zlikwidowano podział społeczny na statkach. Doprowadziło to do nowej drogi na szlaku statków pasażerskich.